Na przełomie grudnia 2015 r. i stycznia 2016 r. Koło Turystów Górskich im Klimka Bachledy przy Zakładzie Poprawczym w Kcyni przy wsparciu LGD Stowarzyszenie Partnerstwo dla Krajny i Pałuk w Nakle nad Notecią, Ośrodka Sportu i Rekreacji w Wyrzysku oraz dzięki życzliwości Dyrekcji Zakładu Poprawczego w Kcyni która umożliwiła zakup odpowiedniej odzieży kajakowej w celu kontynuacji realizacji programu wychowawczego „Bezpieczne Kajakarstwo” zorganizowało cztery spływy.
Pierwszy 17 grudnia na wspaniałym odcinku Łobżonki z Kościerzyna Wielkiego do Klawek, w którym wzięli udział młodzi adepci kajakarstwa z Kcyni. Doskonalili oni swe umiejętności kajakowe w czasie pokonywania wielu dobrze nam znanych przeszkód. Trzygodzinny spływ przyniósł wiele ciekawych doświadczeń i emocji. Żaden z młodych uczestników spływu nie spodziewał się tak wielkiej skali trudności, jaka czekała ich na rzece. Tym większa była ich duma z zakończonego sukcesem przepłynięcia tego morderczego odcinka rzeki.
21 Grudnia grupa kajakarzy z Kcyni, Szubina i Sadek zmierzyła się z malowniczym odcinkiem Piławy z Nadarzyc do Szwecji. Słoneczna pogoda zapraszała do przepłynięcia tego przełomowego odcinka Piławy. Wysoki stan wody i korzystna temperatura po letnio-jesiennych suszach zachęcił nas do kontynuowania spływów jeszcze w tym miesiącu.
27 Grudnia ponownie wyruszyliśmy na szlak kajakowy. Spotkaliśmy się z przyjaciółmi z Człopy, Wałcza i Piły na VII Opłatkowo-Noworocznym Spływie Kajakowym na Drawie. Spływ ten od samego początku organizuje wspaniały propagator kajakarstwa w województwie zachodnio-pomorskim Sebastian Tymecki oraz firma Natur-Sport z Człopy. Słoneczna aura i dość wysoka temperatura jak na tę porę roku (+14 C) zachęcały do kajakowej przygody. Kilkudziesięcioosobowa grupa zebrała się na bindudze w Bogdance. Odprawę przed spływem przeprowadził kol. Sebastian Tymecki. Trasa naszego spływu prowadziła urokliwymi przełomami Drawy do Sitnicy chronionej na tym odcinku w ramach Drawieńskiego Parku Narodowego. Otaczająca nas puszcza cicho i z pewnym zdziwieniem witała nas malowniczymi nadbrzeżnymi klifami podmywanymi przez żwawy nurt rzeki. Po dopłynięciu do Sitnicy wszyscy wzięli udział w sympatycznym ognisku częstowani gorącymi kiełbaskami, zupą z kotła i świątecznymi wypiekami. Humor ogniskowy nas nie opuszczał, był on niewyszukany, lecz wszyscy się doskonale bawili. Wspomnieniom wspólnie przeżytych przygód, żartom i przygadywaniu sobie z byle powodu nie było końca. Rzeczą nie do darowania było być wtedy poważnym. Doskonały nastrój i świetna zabawa udzieliły się nam wszystkim.
Natomiast pierwszego stycznia spotkaliśmy się w Wyrzysku. Na moście na ulicy Pod Czubatką przywitała nas mroźna cisza noworocznego poranka nad Łobżonką (-7 C). Przerywana była ona delikatnym szumem wody przemykającej po kamieniach zalegających dno rzeczne, gwarzącej i cichutko pomrukującej. Po powitaniu uczestników II Noworocznego Spływu Kajakowego na rzece Łobżonce (gości z Poznania, Warszawy, Kcyni, Osieka, Sadek i Sypniewa), komandor spływu Jacek Maćkowski przeprowadził odprawę oraz omówił warunki bezpieczeństwa, wzajemnej asekuracji oraz szyk kajaków. Następnie powoli i ostrożnie, aby nie zamoczyć się niepotrzebnie sprowadziliśmy kajaki na wodę. Nieliczni spacerujący o tej wczesnej porze mieszkańcy Wyrzyska z zaciekawieniem i uznaniem wypowiadali się o takim aktywnym sposobie rozpoczęcia Nowego Roku. Sucho trzeszczały nadbrzeżne lodowe tafle łamane nagłym falowaniem spowodowanym przez nasze kajaki. Nad głowami było świetliście jakby druga rzeka płynęła nad szpalerami nagich drzew. A wokoło pluskało, chlupotało, gadało i opowiadało na żwirowych wypłyceniach i w wykrotach. Po przepłynięciu obok zabudowań szpitalnych natknęliśmy się na pierwsze poważniejsze przeszkody leżące w nurcie: elementy zniszczonej lodówki, plastikowe pety i odłamki styropianu oraz naturalny konar drzewa. Ten ostatni nam tak bardzo nie przeszkadzał, lecz te śmieci... przykre. Niestety zasadne były kąśliwe komentarze goszczonych przez nas przyjaciół…. Podobny widok towarzyszył nam kilkakrotnie aż do ujścia Orlej do Łobżonki. W każdym z nas tkwi potrzeba podzielenia się z drugimi tym, co zachwyca i martwi, co często jest ważniejsze niż kawałek chleba. Może ów swoisty altruizm jest ukrytym egoizmem? Może te zachwyty nad pięknem otaczającej nas przyrody doprowadzą do umasowienia turystyki kajakowej i do zagłady tego unikalnego piękna? Wiele ludzkich działań pomyślanych, jako dobrodziejstwo obraca się często przeciwko nim. Przecudnej urody uroczyska przestawały być uroczyskami, piękno zjadło samo siebie przy bezmyślnej pomocy człowieka, a przy okazji dało zysk finansowy nielicznym, wyrachowanym biznesmenom. Dzisiejszy konsumpcyjny stosunek do życia, pogoń za wszystkim, co je ułatwia i zwalnia od wysiłku, zwalnia zarazem od odpowiedzialności za przyszłość naszych najbliższych. Ucieczka od wysiłku, wygodnictwo, zabija sens turystyki kwalifikowanej, a przecież powinna ona sprzyjać naszemu zdrowiu… Nagle monotonię białawo szarej nadbrzeżnej skarpy przerwała nisko lecąca nad wodą jaskrawo niebieska strzała, barwnie upierzonego zimorodka zdziwionego naszym towarzystwem, kilkakrotnie mogliśmy spostrzec norki wydrążone w skarpach nadbrzeżnych prawdopodobnie przez tego niezwykłego ptaszka. To nie jeden zimowy mieszkaniec tej rzeki, który powitał nas w ten noworoczny poranek, spośród suchych traw ubielonych mroźnymi okiściami przez zimne powiewy wiatru ciekawie wychynął mały Rudzik, wyjątkowo zimujący w naszych parkach i lasach. Gdzieś przed nami poderwało się do lotu stado kaczek krzyżówek. Spływy nasze to przede wszystkim niekończąca się obserwacja przyrody, oraz rozważana, co ona daje człowiekowi w zamian za przyjaźń i współdziałanie z rytmem jej życia. Dlatego tak wielokrotnie wracamy na Łobżonkę. Pozwala ona nam uzmysłowić jak mało wiemy o sobie, gdy wspólnie pokonujemy przeszkody, poznajemy jej piękno często w ekstremalnych warunkach pogodowych.
Mamy w jej nurcie osobiste zwałki, głazowiska gdzie ukryliśmy swoje niezapomnienia i przygody, do których bardziej lub mniej chętnie powracamy. Każda chwila na tej rzece jest wielkim doświadczeniem i przeżyciem emocjonalnym, lśni ona jak błysk szumu i światła a wartki nurt powoduje, że nie zatrzymuje się gdyż napierała na nią nowa niespodzianka w kanionie cudowności. Nasza przypadkowa kilka lat temu zawarta znajomość z Łobżonką zmieniła się w przyjaźń, a przyjaźń w coś głębszego… Protestowały przeciwko temu rodzime i kochane Orla, Kcynianka, Rokitka, Noteć, a nawet te wielkie i słynne z masowego kajakarstwa jak Drawa, Gwda, Brda i te malownicze jak Różyca, Płytnica czy Piława. Ale pogodziliśmy zazdrośników często wracając na ich wody. Powoli zmęczeni, lecz nienasyceni wrażeń dopłynęliśmy do jazu w Osieku. Po wyjściu na brzeg i przebraniu się z wilgotnych rzeczy, zgromadziliśmy się przy ognisku, przy którym oczekiwali nas najbliżsi. Humor zapijany gorąca herbatą i zakąszany kiełbaskami z ogniska wszystkich doskonale rozgrzał. Wspólnym żartom i dowcipom nie było końca, dzieci pod opieką swych rodziców z wielkim przejęciem grzały kiełbaski nad płomieniami i aktywnie uczestniczyły w wspólnej zabawie.
Żegnając się umówiliśmy się na następne wspólne spływy. ZAPRASZAMY CHĘTNYCH!!! (Tel. 693967877)
Tekst i fotografie:
Jacek Maćkowski
KTG im.K. Bachledy w Kcyni