Ułatwienia dostępu

Kontrast:
Czcionka:
A-
A+

 

 

Jak co roku w letnie wakacje członkowie i sympatycy Koła Turystów Górskich im. K. Bachledy przy Zakładzie Poprawczym w Kcyni uczestniczą w wyprawie w Karpaty Wschodnie lub Karpaty Południowe. Od kilku lat w organizacji tych wypraw współpracujemy z Kołem Naukowym Extremum przy Instytucie Geografii Uniwersytetu im. Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Celem podstawowym tych wypraw jest zapoznanie się z wyjątkowymi walorami krajoznawczymi, geomorfologią, hydrografią i etnografią całego łuku Karpat od Żelaznej Bramy, aż po rzekę Czadeczkę w Beskidzie Cieszyńskim. Polski odcinek Karpat mamy okazję poznawać na licznych jesiennych, zimowych i wiosennych wyprawach i wycieczkach organizowanych przez członków naszego koła.

 

W Karpaty Wschodnie wielokrotnie wyjeżdżaliśmy w ubiegłych latach przechodząc główny grzbiet Bieszczadów Wschodnich, Gorganów, Czarnohory aż po Hryniawy i Czywczyny. Od Sianek nad polsko-ukraińską granicą po rejon Hnitesy nad granicą ukraińsko-rumuńską. Wyprawy te przynosiły wiele wzruszeń związanych z podziwianiem piękna dzikiej przyrody wschodnio karpackiej, pozwalały zrozumieć olbrzymi wpływ tych gór na kształtowanie się polskiej turystyki górskiej w XIX i początkach XX wieku.

 

Od kilku lat organizujemy wyprawy górskie w Karpaty Rumuńskie (nie autokarowe wycieczki w czasie trwania których oddzieleni od rzeczywistości szkłem i plastikiem widzimy to co nam przygotowało biuro podróży nie rozumiejąc istoty poznawanych rzeczy czy widoków). Przez Karpaty Rumuńskie prowadzi siatka doskonale oznakowanych szlaków turystycznych wiodących przez rozległą przestrzeń górską, w których liczne szczyty przekraczają wysokość 2400 m n.p.m. Jest tu dobrze rozbudowany system przyzwoitych schronisk (caban) i schronów (refugi) ze sprawnie działającym Salvamotem (GOPR) oraz cisza od hord przypadkowych pseudo-turystów.

 

W bieżącym roku celem naszego wyjazdu stały się najwyższe góry Karpat Południowych czyli Góry Fogeraskie. Położone są one we wschodniej części Karpat Południowych. Stanowią ich najwyższą i najbardziej zwartą część, której zwieńczeniem jest najwyższy szczyt Karpat Południowych i całej Rumunii – Moldoveanu 2544 m n.p.m. Aby w pełni zrozumieć wyjątkowy charakter tej grupy górskiej możemy tylko dodać, że na przestrzeni 45 kilometrów naszej wędrówki w zasadzie nie schodziliśmy poniżej 2000 m n.p.m. Noclegi w noszonych w plecakach namiotach organizowaliśmy nad jeziorami wysokogórskimi w cudownych kotłach polodowcowych Avrig, Caltum, Capra, Podragu. Wszystkie one leżały powyżej granicy lasu w piętrze alpejskim i nie można było nad nimi rozpalać ognisk z powodu braku drewna, dlatego też ciepłe obiady gotowaliśmy na turystycznych kuchenkach butanowych. Mile zaskoczyła nas czystość tych gór, w czasie pierwszej wyprawy w te góry dziesięć lat temu spotykaliśmy wręcz odrażające hałdy śmieci, obecnie są one usunięte, a spotkani turyści rumuńscy otrzymywali przy wejściu na szlaki turystyczne worki na swoje śmieci.

 

Naszą wyprawę rozpoczęliśmy 19 lipca z Sabes de Sus wchodząc stromą ścieżką na boczną grań Vf. Surul 2274 m n.p.m. i tam w lesie przy ruinach spalonego schroniska ustawiliśmy swe namioty. Następnego dnia po wejściu na główną grań Fogeraszy w rejonie Saua Suruli 2113 m n.p.m. kontynuowaliśmy nasza wędrówkę trawiastymi ścieżkami przez Vf. Budislavu 2343 m n.p.m., cały czas przy doskonałej słonecznej pogodzie podziwialiśmy rozległa panoramę otaczających nas szczytów i gór. W rejonie grzędy Portita Avrigului oczom naszym ukazał się wspaniały cyrk lodowcowy, w którym pod pionowymi skałami Ciortea leżał przepiękny staw lodowcowy Lacul Avrig. Po zejściu nad jego brzeg na morenie szybko rozstawiliśmy namioty i w tym momencie otworzyły się niebiosa wylewając na nas potoki deszczu. Co niektórzy skorzystali z ciepłego prysznica i wykąpali się w deszczówce. Inni poczekali chwilę, aż pogoda się poprawiła i popływali w jeziorku Avrig. Wieczorem poprosił nas o pomoc rumuński turysta wycieńczony jakimś wirusowym zakażeniem pokarmowym, nie chciał od nas pożywienia jedynie był wstanie przyjmować ciepłą herbatę. Zaopiekowaliśmy się nim i późno w nocy odprowadziliśmy do jego namiotu. Rano wezwani przez niego ratownicy Salvamotu ewakuowali go do Cabany Barcaciu (próby lądowania śmigłowca ratowniczego nie powiodły się z powodu niskiej podstawy chmur). Zafasowaliśmy sobie dzień odpoczynku, w południe pogoda się poprawiła i można było w pełni korzystać z kąpieli słonecznych. Czekał nas trudny dzień następny. Pobudka o godzinie 6:00 pozwoliła nam zwinąć obóz i wyjść na szlak już o 7 rano. Uciążliwymi zakosami często asekurując się stalowymi linami weszliśmy na Vf. Scara 2306 m n.p.m. dalej wąską skalną grzędą przez Saua Scari i Vf. Musceaua Scari doszliśmy do szczytu Serbota 2331 m n.p.m. Na tym szczycie przez dłuższa chwilę regenerowaliśmy swe siły, przed pokonaniem najtrudniejszego etapu naszej wędrówki czyli przed wspinaczką na Negoju a zarazem podziwialiśmy kapitalne panoramy roztaczające się na okoliczne szczyty. Powoli, skoncentrowani weszliśmy na wąską grań pełną załomów skalnych, trawiastych półeczek i małych turniczek, eksponowaną stromymi urwiskami z licznymi utrudnieniami nie zawsze dobrze zabezpieczonymi kominami skalnymi i zacięciami. Duża ekspozycja i skalna sceneria powodują, że odcinek ten przeznaczony jest dla najbardziej doświadczonych turystów. Ostrożnie, wzajemnie się asekurując i pomagając sobie przy przenoszeniu ciężkich plecaków przez najniebezpieczniejsze miejsca weszliśmy na Culmatura Cleopatrii a następnie wspinając się na skalny próg na ukryty w chmurach z powodu pogarszającej się pogody szczyt Negoju 2535 m n.p.m. Trzynastogodzinną wędrówkę zakończyliśmy nad jeziorem Caltum, zajmuje ono dno płytkiej kotliny, zasłanej potężnymi blokami skalnymi kilkadziesiąt metrów poniżej głównej grani. Zmęczeni i pełni wrażeń po zjedzeniu posiłku położyliśmy się spać w szarpanych silnymi podmuchami wiatru namiotach. Rano następnego dnia ogrzewani ciepłymi promieniami słońca szybko zjedliśmy śniadanie i po spakowaniu obozu wyruszyliśmy na stosunkowo łatwy szlak w kierunku przełęczy Capra 2315 m n.p.m. Po wejściu stromą ścieżką na szczyt Laitel 2390 m n.p.m. trawersując następne szczyty wygodnymi ścieżkami doszliśmy do szczytu Vf. Iezeruli 2417 m n.p.m. Mogliśmy z jego szczytu spoglądając w dół w stronę doliny Balea obejrzeć taflę jeziora o tej samej nazwie, a przy nim zespół budynków, schronisk, parkingi z licznymi straganami wokół wlotu tunelu sztolni Trasy Transfogeraskiej wijącej się dalej powykręcanymi serpentynami. Namioty rozbiliśmy nad Lacul Capra. Następny dzień przeznaczyliśmy na uzupełnienie zapasów żywności w schroniskach leżących nad niedalekim jeziorem Balea i odpoczynek. Zregenerowawszy swoje siły ruszyliśmy na szlak w kierunku majaczącego w oddali szczytu Moldoveanu. Trawersując główną grań i pokonując leżące tutaj do późnego lata zlodowaciałe płaty śniegu doszliśmy do efektownej formacji skalnej zwanej „okno smoków” tutaj rozdzieliliśmy się i część z nas pokonując kotły Arpasului wybrała łatwiejszą ścieżkę w kierunku Lakul Podragului, inni udali się tam wędrując poszarpaną ostrymi skalnymi zębami granią stromo opadającą pionowymi ścianami ku północy. Wędrówka w sporej ekspozycji w trudniejszych miejscach jest zabezpieczona łańcuchami i stalowymi linami. Ten odcinek zwany „trzy kroki od śmierci” pokonaliśmy szybko i po wcześniejszych doświadczeniach w rejonie Serboty i Negoju nie wywarł on na nas większego wrażenia. Pokonując szczyty Arpasu Mic 2460 m n.p.m. i Arpasu Mare 2468 m n.p.m. zeszliśmy stromą ścieżką po skalnych upłazach nad staw Podu Giurgiului. Dalej wygodnym szlakiem doszliśmy do Saua Podragului 2307 m n.p.m. Zejście do olbrzymiego kotła polodowcowego Podragului z umiejscowionym na jego dnie schroniskiem Cabana Podragului zajęło nam około 30 minut. Na miejscu mogliśmy rozbić namioty na wygodnych wypłaszczeniach na morenie w rejonie jeziora. Spotkaliśmy tutaj liczną grupę turystów rumuńskich udających się na najwyższy szczyt Rumunii - Moldoveanu. Następnego dnia dzięki wsparciu naszych dzielnych dziewcząt, które zaopiekowały się naszymi namiotami, na lekko, bez obciążenia weszliśmy na Moldoveanu 2544 m n.p.m. Po zejściu z gór nasze przygotowania do zejścia w dolinę przerwała gwałtowna ulewa. To była nasza ostatnia noc w tych przepięknych górach, a zarazem ostatni nocleg w tak baśniowym otoczeniu nad przecudnym jeziorem górskim. Opuszczając te góry wszyscy mieliśmy wrażenie, że czujemy się jak pionierzy turystyki tatrzańskiej sprzed 150 lat, kiedy wolno jeszcze było rozbijać namioty nad Morskim Okiem, Czarnym Stawem czy w Kotle Gąsienicowym.

 

Rumunia to wspaniały i ciekawy kraj z przyjaznymi i serdecznymi mieszkańcami. A ceny są tutaj relatywnie niższe od tych zachodnioeuropejskich. Wracając do domu w Polsce zatrzymaliśmy się w Beskidzie Niskim w Schronisku PTSM w Grabiu, po wykąpaniu się i wyspaniu wyszliśmy na wędrówkę po cmentarzach wojennych z okresu I wojny światowej. W przyszłym roku wracamy na ukochaną Ukrainę i w Karpaty Wschodnie zapraszamy chętnych i odważnych (nr. tel. 693967877).

 

 

Materiał: Jacek Maćkowski

Koło Turystów Górskich im K. Bachledy przy Zakładzie Poprawczym w Kcyni

 

  

Odwiedź także

Polecamy

Szukaj

Copyright © 2024 Wszelkie prawa zastrzezone.